Biwak 76 Strumieńskiej Gromady Zuchowej "Kumate Żabki"
Autor: Alicja Stalmach
2011-06-15 19:07

W pewien bardzo ciepły wiosenny weekend nasza gromada wybrała się na biwak. Odbył się on w dniach 21-22 maja w HOW-ie w Wiśle Wielkiej nad Jeziorem Goczałkowickim. Był pełen niesamowitych wrażeń i przygód.

W sobotę wyjechaliśmy wczesnym rankiem do Wisły Wielkiej. Zuchy były pełne życia i energii już od samego początku. Wszystko rozpoczęło się od gry terenowej. Na grze szukaliśmy żywiołów, które gdzieś się pogubiły. Zuchy miały wiele zadań do wykonania, było m.in. robienie samolotów, dmuchanie balonów na czas, dopasowywanie zwierzątek do żywiołów, w których żyją. I ostatnie zadanie bardzo ich zaskoczyło. Zuchy zjeżdżały na linach. Były bardzo dzielne i w ogóle się nie bały, mimo że najpierw musiały się wspiąć na wysokie drzewo po drabince. Wszystko oczywiście pod czujnym okiem druhów znających się na rzeczy i w pełnym zabezpieczeniu. Nagle jednak świetną zabawę przerwał głos nadjeżdżającej straży pożarnej. Zuchy zafascynowane i może trochę przestraszone pobiegły zobaczyć co się dzieje. Na plac przed HOW-em wjechał wóz strażacki, w mgnieniu oka wyskoczyli strażacy i zaczęli rozkładać strażacki sprzęt. Zuchy zdążyły się już jednak domyślić że to na szczęście tylko pokaz specjalnie dla nich. Strażacy po szybkim rozłożeniu sprzętu puścili wodę prosto na zuchy! Cóż to była za ulga gdy w palny dzień po grze i zjazdach na linach można było orzeźwić się dużą ilością wody! Potem mogliśmy wejść na wóz, pooglądać wszystko z góry. Strażacy opowiedzieli nam wiele ciekawych rzeczy, zuchy mogły nawet usiąść w wozie i wszystko obejrzeć.

Po tym wszystkim zachciało nam się mocno jeść. I właśnie wtedy dotarła do nas zamówiona pizza, a co najważniejsze darmowa! Pizze zasponsorowała nam NOVA ze Strumienia. Zjedliśmy ze smakiem i poszliśmy odpocząć. To nie był koniec naszych przygód. Po południu udaliśmy się na długo wyczekiwana wycieczkę do figloparku. Tam zuchy wyszalały się. Oni to jednak maja mnóstwo energii bo nawet w drodze powrotnej myśleli już tylko o wieczornym ognisku. Niestety zaczęło padać. Baliśmy się że nie przestanie. Zuchy mówiły że nawet w deszczu rozpalimy ognisko. Bardzo nam się jednak poszczęściło bo po powrocie nie było już śladów deszczu. Najpierw zuchy miały jednak jeszcze zajęcia i różne zadania do wykonania, aby ten ogień zdobyć. Spisały się oczywiście doskonale. Ognisko rozpaliliśmy i zjedliśmy smaczne kiełbaski. A ile było przy tym śmiechu! Zuchy okazały się być dobrymi opowiadaczami dowcipów. Potem w tajemniczych okolicznościach udaliśmy się do pokojów gdzie wszyscy przebraliśmy się w mundury… Tego wieczora 7 zuchów złożyło obietnice zuchową. Musiały jednak najpierw przejść próbę dzielności i odwagi. Było wiele emocji i radości.

Po dniu pełnym atrakcji padnięci położyliśmy się do łóżek i zasnęliśmy.

Następnego dnia zuchy zaczęły szaleć od samego rana. Zjedliśmy śniadanie i poszliśmy na zajęcia. Robiliśmy stroje żywiołów. Potem poszliśmy się spakować i posprzątać. Czekając na rodziców bawiliśmy się nad jeziorem podziwiając widoki i pływające żaglówki.

Potem przyjechali rodzice, zabrali zuchy i tak oto skończył się nasz biwak mam nadzieję niezapomniany.